Zawsze, kiedy podjadę nad moje ukochane jezioro, zajmuję strategiczne miejsce nieopodal mrowiska.
Cel jest jasny - odstraszenie ewentualne watahy trzypokoleniowej rodziny z licznymi wiadereczkami lub bandy młodzieńców lubujących się epatowaniem wyrazami
Do pewnego momentu to działa, potem tłumowi jest wszystko jedno
No i tak dzisiaj siedzę i zanim tłum usiadł niemalże na mrowisko, przyszła mi do głowy analogia, bo czasem lubię analogicznie podanżać
Otoż załóżmy, że trafi się w mrowisku jakiś indywidualista nierób, lub po prostu leń, co wychodzi na jedno, i staje się gurem, bo cóż innego mogłoby stać się jego udziałem?
I zaczyna kminić, a wieczorami snuje opowieści znudzonym mrówkom, opowieści o uniwersum
I cóż taki mrówek z mrówkami mogą imaginować o świecie?
Mogą imaginować o świętym drzewie - brzozie, która jest boginią - matką, dającą życie, a kiedy to życie odbiera, mrówki trafiają do brzozowego nieba, z którego spadają w postaci liści na mrowisko
Mogą rozprawiać o karmie, która to karma spada na mrówka, kiedy niewystarczająco jest aktywny podczas budowy mrowiska, bo przypadku nie ma
Najstarsze mrówki gwarzą, iż karma jest zwana butem boga, acz nie wiedzą skąd taki pomysł wogle
Najstarsze mrówki wiedzą, że coś jest za świętą brzozą, lecz tabu nie pozwala tam iść, bo jak się pójdzie, to się nie wróci.
Tak mówi kapłan - mrówek, a on przecie wie
I teraz pytanie - Czy jest szansa, że kapłan mrówkowy wie, że obok siedzi Promiss i ma ubaw po pachy z mrówczego kminienia?
Czy sądzi, że Promiss, a nie brzoza jest demiurgiem, który oprócz brzozy stworzył też mrowisko?
Czy uważa, że się przygląda jedynie swojemu dziełu nie ingerując?
A może ma pretensję, że pozwala na te straszne rzeczy, które dzieją się w mrowiska okolicy
Promisie....
Jak mogłeś?
A no mogłam...
Długo dawałam radę, aby watahę z daleka trzymać
A potem już nie mogłam
I już